Żeby nie było tak radośnie w państwie duńskim, to alternatywnie do remontu mamy także na głowie przygotowania ślubne. A każdy przeca wie, że coby ksiądz mógł nas pobłogosławić, to trza odbębnić nauki. Ot takich kilka lekcji na linii: niewiele wiedzący o życiu małżeńskim duchowny oraz kilka par świeckich raczej mających w poważaniu czystość małżeńską jak i wiele innych sakramentów świętych.
No i my uczestniczyć w tym będziem.
Niech nas niebiosa mają w swojej opiece ;)
TAGS :
Nauki przedmałżeńskie to prawdziwy cyrk czasem...
OdpowiedzUsuńOby tylko raz przeżyć, nie więcej...
pzdr
Przyjmijcie wyrazy glebokiego wspolczucia;))
OdpowiedzUsuńZajęcia z cyklu:"Przeżyj to sam";)
OdpowiedzUsuńA ja swoje nauki wspominam z rozrzewnieniem;-), moja teściowa (przyszła teściowa) przytomnie wspomniała, że u nich w parafii tylko jedno spotkanie zbiorcze z proboszczem (bo u mnie, w dużym mieście, aż cztery, a potem jeszcze nauka co do zasad stosowania kalendarzyka)- proboszcz przyszedł, powiedział, że od siebie to może przekazać, że zakazane jest "po francusku" i "od tyłu" i, że zostawia nam do poczytania broszurkę (takie ogólne dobre rady) - a potem dał zaświadczenie, bo ślub braliśmy w moim mieście. A najlepsze jest to, że do dzisiaj ( a niedługo stuknie mi 20 lat w małżeństwie)stosuję rady (sprawdzają się, że aż ho!)pewnego zakonnika prowadzącego szkolenie przedmałżeńskie, w którym uczestniczyła moja przyjaciółka i mi wszystko zrelacjonowała.
OdpowiedzUsuń