Powiem krótko: trza mierzyć! Na bok zostawiając wizje wszelakie urojone w obrębie kobiecego mózgu (móżdżku?), tym bardziej nie sugerować się folderami ze smukłymi boginiami o wzroście słusznych koszykarek, którym we wszystkim ładnie. Wiem, co mówię, gdyż sama odwiedziłam sporo salonów, ciągając ze sobą trójcę mych doradczyń ;) W kieckach, o których marzyłam, prezentowałam się niczym uboga krewna, w kieckach, o których nie marzyłam wyglądałam jak jaka dwórka z orszaku królowej. Tak czy siak dramat estetyczno-wizualny.

Aż tu nagle zupełnie nieoczekiwanie wyrosła mi suknia, co oczarowała. Skromność maczana w ekstrawagancji. Wypośrodkowanie. Już nie lepszej jakości halka z falbanką, ale jeszcze nie obszerna bombka eksponująca kaczy kuper i inne krągłości, których w gruncie rzeczy nie posiadam.

I kiedy już po setkach dywagacji babskich zdecydowałam, to pani uprzejmie zainformowała mnie, iż wybrałam produkt ni mniej ni więcej tylko z samej Białorusi i trudniej ją sprowadzić niźli powiedzmy taką z Mediolanu czy z Paryżewa. Czekam teraz na wieści ze Wschodu. Uszyją - nie uszyją? Wyślą - nie wyślą? Zdążą - nie zdążą?

Ech, ta podniecająca adrenalina ;)

PS. Nie wołać o zdjęcia, bo przeca tu wpada też mój Osobisty Narzeczony. Obaczy i nieścięście gotowe ;>