Powiem krótko: trza mierzyć! Na bok zostawiając wizje wszelakie urojone w obrębie kobiecego mózgu (móżdżku?), tym bardziej nie sugerować się folderami ze smukłymi boginiami o wzroście słusznych koszykarek, którym we wszystkim ładnie. Wiem, co mówię, gdyż sama odwiedziłam sporo salonów, ciągając ze sobą trójcę mych doradczyń ;) W kieckach, o których marzyłam, prezentowałam się niczym uboga krewna, w kieckach, o których nie marzyłam wyglądałam jak jaka dwórka z orszaku królowej. Tak czy siak dramat estetyczno-wizualny.
Aż tu nagle zupełnie nieoczekiwanie wyrosła mi suknia, co oczarowała. Skromność maczana w ekstrawagancji. Wypośrodkowanie. Już nie lepszej jakości halka z falbanką, ale jeszcze nie obszerna bombka eksponująca kaczy kuper i inne krągłości, których w gruncie rzeczy nie posiadam.
I kiedy już po setkach dywagacji babskich zdecydowałam, to pani uprzejmie zainformowała mnie, iż wybrałam produkt ni mniej ni więcej tylko z samej Białorusi i trudniej ją sprowadzić niźli powiedzmy taką z Mediolanu czy z Paryżewa. Czekam teraz na wieści ze Wschodu. Uszyją - nie uszyją? Wyślą - nie wyślą? Zdążą - nie zdążą?
Ech, ta podniecająca adrenalina ;)
PS. Nie wołać o zdjęcia, bo przeca tu wpada też mój Osobisty Narzeczony. Obaczy i nieścięście gotowe ;>
o sukniach ślubnych będzie.
TAGS :
adrenalina adrenaliną, ale napięcie na szczeblu międzynarodowym...
OdpowiedzUsuńpowodzenia, niech się szyje!
Takie przedsięwzięcie musi się zakończyć sukcesem! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńKurcze, fajnie - ja tam miło wspominam nasze przygotowania. A buty - są? Bo u nas buty, to był dramat, co by dobrać. A mogłoby się wydawać, że nic prostszego. A że buty - nie sekret i nieszczęścia przynieść nie mogą, to je wybierałem z prawie żoną.
OdpowiedzUsuńA wspomnę, że zakupy nie należą do moich największejszych pasji. A takie butowe, to już w ogóle nie. No, w każdym razie było ciekawie :-)
To właśnie takie niesamowite - w normalnych warunkach, to bym wymiękł, osiwiał i zwariował. A wtedy nawet te buty mi się miło kupowało. I więcej nawet - nawet moje też miło!
To nie pozostaje nic innego jak trzymac kciuki. Ale pewnie uszyja, bo czy maja inne wyjscie? :))
OdpowiedzUsuńZdjęcie pokażesz już po :) Powodzenia z tą kiecką!
OdpowiedzUsuńTo może bez sukni
OdpowiedzUsuń;-)
(Żartuję, żeby nie było...)
Będzie się działo! Przypomniałam sobie jak wyglądała moja suknia 25 lat temu...Co?! Ile?!
OdpowiedzUsuńTak na pocieszenie- gdy moja córka poszukiwała sukni ślubnej, w kolejnym salonie doradzono jej,żeby może przejrzała sukienki komunijne, bo takich małych, ślubnych to nikt nie szyje.Skończyło się tym,że teściowa uszyła dla niej prześliczną sukienkę, na podniesionej talii, dól z jedwabiu, staniczek z krótkim rękawkiem i dużym dekoltem z gipiury a wszystko w kolorze szampana.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
hehe... :) uwielbiam Was czytac!!! :)
OdpowiedzUsuń