Otóż...
Misja pod kryptonimem "Łazienka" - została zakończona pomyślnie. Pozostaje tylko dokupić "kilka" drobiazgów, choć sądzę, że jeśli zajmie się tym Moja Narzeczona Rzeczona zajmie to Jej ze 2 miesiące.
Dla mnie - Menszczyzny - skoro są już położone kafelki, terakota, zamontowana wanna, zlew i tak zwane Dabliu Si oraz wszelakie krany - to mogę ten etap ZAMKNĄĆ. Uffffffffff.

Ale, ale, ale, ale - jak to Wójcik chudszy rzekł...rozpoczęliśmy nową misję! Hip Hip Hurreeeej!!
Khe, Khe, Khe (zachłysnął się kurzem)...
Misję supertajną przez tajne przez poufne - KUCHNIA. Szaaaaa.
Oczywiście, jak to na NieznającychSięNaRemontachPipoli zostaliśmy zaskoczeni przez Pana Ździcha - naszego fachurę przez duże Ef. Osiągnął On bowiem w swej pracy efekt koleji TeŻeFe, znaczy się jej prędkości.
W dwa dni przygotował naszą kuchnię do kładzenia płytek, mebli, terakoty i inszych wypełnień iiiiiiii.....

i nic! Bo rozłożyliśmy rence w geście premiera, gdy zapytał nas o:
- terakotę,
- płytki,
- kontakty,
- gniazdka,
- włączniki światłowe,
- baterię (tę do zlewu),
- junkers, znaczy się "przepływowy gazowy podgrzewacz wody".

Booooo....nasza wyprawa łikendowa na płytki, baterie i insze skończyła się....zakupem okapu o szerokości 50 cm.
Wszelkie pytania o wyjaśnienie danej sytuacji proszę kierować na adres żeńskiej części Pomylonych Garów.
OVER