Czy jest możliwym, by z własnego ślubu i wesela pamiętać tak niewiele?
Nienienie. Nie piłam. Odurzona byłam. Szczęściem.
Śmiałam się dużo, tańczyłam jeszcze więcej, nie jadłam wcale. Jeno łykałam. Łzy łykałam, co wżerały się w policzki. Aż strach było o makijaż, no niby wodoodporny, ale jednak ;)

Wciąż żyję w lekkim zawieszeniu narzeczeńsko-ślubnym. Nie do końca dociera do mnie świadomość pewnych zmian. Jeno mam dwa nazwiska.
I tren u sukni mocno nadwątlony.
I podarte podkolanówki bladoróżowe.
I głowę pełną fragmentarycznych obrazów.

Ja, Już_Żona ;)