Zasadniczo rzecz biorąc, nikt tu nie obiecywał wyjątkowej płodności (SIC!) wpisów :) No owszem, mogliśmy się bardziej spiąć i poopowiadać o tym, jak minął dzieeeeń, jak się nam dziś pożyło, że tak sparafrazuję Krzysia Ka. Jedno jest pewne - pisanie bloga we dwoje jest nie lada wyczynem i trzeba by tu siły, samozaparcia i innych ludzkich potęg. Każde z nas ogląda się na drugie, w duchu licząc na wyręczenie ;) tymczasem nienienie!

Blog zarósł chwastami. Nie ma kto wyplenić tego cholerstwa. Nie mam nawet haczki (takiej koparki na kiju) :)

Latem byliśmy nad polskiem morzem, ale o tem pisał już mój obecny mąż. Ja może wstawię zdjęcia, jak je tylko odnajdę w odmętach laptopowych.

Poza tym jesień. A na ścierniskach pozapalały sie ogniska...