Chyba dopadła mnie przedślubna gorączka. Mało śpię, niewiele jem. Sny mam takie, że po przebudzeniu krople potu spływają mi po d****. Brać już persen czy tylko klina na dzień dobry? ;) No niby wszystko ustalone i odhaczone. No niby z racji wykonywania obowiązków służbowych, doświadczonam organizacyjnie. No niby cały sztab wokół czuwa. A jednak... mam wrażenie, że coś się posypie jak z rozdartego wora. To pewnie normalna reakcja przedhibernacyjna, prawda? Też tak mieliście? Czy tylko mi na drugie PANIKA? ;)

A, i cały czas myślę o grawerze czy czegoś nie spitoli na obrączkach. Bo przez to, że mam palce niczym dziecię komunijne, jego zdaniem, zmieści się tylko 18 znaków. Jak to, KURNA, osiem-naś-cie??!! My chcemy datę, imiona lub choć M&B oraz zdanie. Żadne tam mysie-pysie, skarbeczki, na zawsze razem (bo kto to wie?), ajlowju i inne po grób ;) No i zdaniem grawera ze zdaniem będzie ciężko. I tak to, ech.

A zdanie brzmi, jak w tytule.

A obrączki będą wykonane z łupów rodzinnych, bo tak chcieliśmy. W lewym pudełeczku moje, w prawym Osobistego Narzeczonego.