Tak bijem się w piersi me męskie i wszelaki lud, który tu zagląda przepraszam za tak długą absencję mą.
Żlem czynił ale źle czynić już nie będę, parol na to mój męski a teraz i nawet mężowski, tako Wam jako i mej Żonie przerzekam.
Jakom był siwy, tako i przez własną głupotę posiwiał bardziej, co też na zdjęciach niezwykle uwidocznione jest. Z przyczyn mej niefrasobliwości, jako też i inszych zawirowań czasoprzestrzennych, zestresowan byłem wielce, na co zasłużyłem sobie swym zachowaniem solennie, azali miłościwie mi panująca Żona ma nie, za co plujem sobie w brodę po staropolsku i do Częstochowy na pielgrzymkę się za cierpliwość Jej udam, by swe winy choć w części odkupić. Raczcie i Wy drodzy słuchacze i czytacze polecać mnie Bohu.
Może z lekka podsumuję...daliśmy czadu, bobu, tlenu i wszystkiego innego po trochu.
A w kilku punktach:
1. Gdy zobaczyłem swą przyszłą Żonę, to....................................(aże mi ponownie dech zacięło....... i niech to pozostanie jako komentarz)
2. Wszelkie sprawy wizualne, czyli zdobienia Kościoła, przykościoła i sali tak naprawdę poznaliśmy dopiero na zdjęciach.
3. Oboje wróciliśmy z naszego wesela i poprawin głodni - co zaś było do jedzenia poznaliśmy w taki sam sposób jak zdobienia (patrz punkt 2).
4. Udało nam się o dziwo zachować pion, co przy gościach o pochodzeniu góralskim, uważam za spory sukces.
5. Wszystko to, czym się stresowaliśmy wypadło genialnie - pierwszy taniec, śpiew, podziękowanie Rodzicom, prezentacja.

Pozostałe punkty dopiszę przy dłuższym dostępie do pisadła. Teraz odstępuję swojej Żonie Jej "Toshibkę":)